Hurrra,zajęcie na nie jeden dzień

Dzisiaj super warsztatowe zajęcia!

Dojechaliśmy dopiero o 10. Znów pierwsze kroki skierowałem na salę gimnastyczną, gdzie w pół godziny zrobiłem serię jogi. Dzisiaj już lepiej wychodziły mi ćwiczenia i nawet dokończyłem wszystkie. Miałem zamiar jeszcze raz później poćwiczyć, ale było za późno i Paulina zbierała się do domu. 

Po ćwiczeniach starym zwyczajem dopadł mnie wilczy apetyt. Zjadłem 1 bułkę, a za chwilę na latających talerzach przyfrunął krupnik. Bardzo fajny, bo miał kawałki skóry z kurczaka, co akurat moje podniebienie uwielbia. Nawet dzisiaj, z racji wyjazdu części warsztatowiczów do kina , gdy na obiad zeszła góra, zmieściliśmy się wszyscy przy stole.

Po posiłku i krótkiej sjeście, poszedłem jeszcze do pracowni Piotrka. Rzuciłem okiem przez okno, ale kolorowa jesień przybrała już odcienie szarości. Z okien w stołówce też z kolorowych drzew zostały tylko szare gałęzie.

I wtedy przypomniały mi się pozalekcyjne zajęcia plastyczne w podstawówce, kiedy rysowaliśmy albo ułożoną martwą naturę, albo jakieś pomieszczenie. A że było kilka osób, rysowane było z różnej perspektywy. Gdy później obrazki publikowane były w "Maluj razem z nami" to ciekawe były rysunki tego samego z różnej strony.

Pierwsze dzieło zrobię wypalarką. Jeśli braknie deski na kontynuowanie. uwiecznię kolejne kąty ołówkiem i grafitem, by następne zakamarki pomalować pastelami i koło zamknąć akrylami... Tak więc na zimę wymyśliłem sobie zajęcie niezłe.

Dziś, po wyprawie do kina, Stasiu przyjechał wyjątkowo wcześnie, bo koło 14. Chwilę wcześniej dostaliśmy cynk, że jadą i wszyscy gotowi staliśmy w drzwiach.

I znowu nie mogę doczekać się jutra, by rozwijać się artystycznie.

Write a comment

Comments: 0