z kopyta

Poranek rozpoczęty półgodzinną serią ćwiczeń.Ćwiczenia tym razem z Polaniki przeniesione na belniański grunt. Szczęście,że miałem fotoreportera na turnusie . Dziś zdjęcia prrzerysowałem schematami i dla urozmaicenia to fajny , kolejny zestaw. Nie tak intensywny, jak Amosow, bardziej niż tai-chi, a porównywalny z jogą. 

Wyszedłem na hol, po schodach z góry dochodziły głosy z  projekcji filmu. Dziś jednak na mitrężenie czasu przy filmie nie miałem ochoty. 

Poczekaliśmy chwilę przy stołach zastawionych szklankami i widelcami. i już przed 11 z kuchni wyleciały latające talerze załadowane kopytkami. Pierwsza grupa żywieniowa uwinęła się szybko, tak że już o 11:20 przy stołach siadali następni w kolejce, którzy kawalkadą zjechali schodami z góry. Tak właśnie to wyglądało, jakby wszyscy jechali ruchomymi schodami. Tak fajnie przesuwały się głowy w ciągu ludzkiego łańcucha.

W ramach przedhalloweenowych przygotowań już dziś była mała przymiarka . Do różnych hitów wszyscy bawili się ochoczo. Poza jedną parą, której połowę sam stanowiłem.