rzeźba

Dzisiejszy dzień fajnie zacząłem po staremu, czyli od sali gimnastycznej, gdzie dziś ogromny ruch, wszystkie stanowiska były zajęte. Z trudem wygospodarowałem kawałek materaca, na którym poćwiczyłem swój zestaw. Tzn doleciałem do połowy i więcej nie miałem siły. Zresztą za duszno zrobiło się w sali.

Przeszliśmy z Marzenką do sali plastycznej. Lecz po drodze porwała ją pracownia komputerowa, a ja jak koń z klapkami na oczach poszedłem do sztalugi, na którą już przyniosłem szkic ołówkiem na płycie. Jeszcze rano nie wiedziałem jaką formą sztuki będę kopiował obraz Bruno Schulza "Emeryt i chłopcy". Na razie poprawiłem kontury czarną farbą i chyba już tak zostanie, bo w oryginale to rysunek w ołówku. Chociaż kusi mnie wariacja, by go po swojemu pokolorować. Nie wiem więc czy to już ostateczny wynik artystyczny...

W południe spadliśmy na parter, gdzie dziś wyliczona po 1 talerzu zupa warzywna. Na szczęście mieliśmy w zapasie kolorową sałatkę warzywną z majonezem.

Piotrek większość dnia miał pod ścisłą opieką kolejnego Piotrka, dlatego nie przedyskutowałem ostatecznej wersji "Emeryta i chłopców", ale chyba będzie dobrze. Namalowałem już wszystkie kontury obrazu i na razie zostanie takie. Czekam na pomysły.

Piotrek dał mi dzisiaj certyfikat z kursu rzeźbiarskiego. Chciałbym, żeby jeszcze dotarła moja niedokończona sowa. Dorzeźbiłbym ją w warsztacie i byłaby symbolem jego mądrości.

Write a comment

Comments: 0