Warsztatowy tydzień 8-16 VI

Ostatni czas za murami Warsztatu zajmuje mi bez reszty, tym razem dębowa decha, w której rzeźbię orła. Piękny wzór słoi i kolor dębowego drewna już zapowiada niezły wynik końcowy, ale praca w tym mareriale nie jest łatwa.Nie tyle ręka uderzająca kneplem, co trzymająca dłuto bezmała nabawiła się kontuzji. Dlatego muszę stopniować działania na tym froncie.

We wtorek, w celu chwilowego odpoczynku, udaliśmy się właśnie całą pracownią stolarską na zakupy. Nie ujechaliśmy  dużej odległości i musieliśmy zboczyć do warsztatu samochodowego, bo złapaliśmy kapcia. W Kielcach kupiliśmy podkaszarkę... I już umordowani wróciliśmy do Belna.A tu niespodzianka, bo powitały nas naleśniki z serem. Chociaż w drodze powrotnej zjadłem 3 kanapki, to naleśniki były fajnym dopełnieniem.

W piątek zdezerterowałem z zajęć, które odbywały się w plenerze, w Ptasim Azylu Janusza Wróblewskiego.

Za to w poniedzialek intensywnie spędziłem warsztatowy dzień. Na zajęciach napisałem 2 wiersze, wydłubałem trochę tła w godle i przećwiczyłem zestaw jogi. Na obiad była pomidorówka (ta Marzenka to nas tak rozpieści, że nawet w wolne dni będziemy chcieli iść do Belna). Jak przystało na pasibrzucha, na koniec zmiany krążyłem wokół kuchni, filując czy nie zostały jakieś końcówki. Na moje szczęście Marzenka dopiero co ugotowała ziemniaki na jutrzejsze kopytka i poratowała mnie pomidorówką z ziemniakami. Nigdy nie przypuszczałem, że takie zestawienie będzie dobre. Okazało się wyśmienite.

Wtorek zacząłem utrwalonym już rytmem, czyli wejściem na salę gimnastyczną.  Chociaż zaczynałem ćwiczyć w przeludnionej sali, musiałem wygospodarować kawałek podłogi do jogi, to pod koniec zestawu miałem całą salę dla siebie, bo reszta zawodników wykruszyła się.

Następna w kolejce czekała na mnie pracownia stolarska. Ochoczo przystąpiłem do rzeźby, lecz nadwyrężona lewa ręka nie pozwoliła wyrażać się w tej formie sztuki.

Dalsze minuty dniówki spędziłem na przeglądaniu internetu w poszukiwaniu pomysłu na obraz florystyczny. Znalazłem w końcu przepiękny kosz z kolorowymi kwiatami , który bardzo kusi żeby go przenieść na płótno. Nie wiem tylko, czy nie za ambitny zamiar po głowie mi łazi...