Turnus w Polanice

Z utęsknieniem czekałem kiedy wreszcie się zacznie moja kolej, bo wcześniej jeździła pierwsza tura kuracjuszy. Gdy wracali na moment do warsztatu, opowiadali o Polanice, jak o innym świecie. Nie powiem, ale trochę zazdrościłem pierwszej turze... Ale i tak nałożyłem na siebie trochę obowiązków, że za bardzo nie mogłem się skoncentrować tylko na czekaniu w kolejce. Aż wreszcie doczekałem preludium do zabiegów, czyli wizyty lekarskiej 7 kwietnia. I od razu rehabilitacji. Myślałem, że za mało dostałem zabiegów i nie będę miał co z wolnym czasem zrobić. Okazało się inaczej... Od razu ustalony harmonogram powoli wchodził w krew i przyzwyczajał do fajnego rytmu. Między zabiegami przewidziane były stosowne przerwy.

Jeśli chodzi o moje zabiegi były trafione w dziesiątkę. Miałem masaż wirowy na ręce, co pobudzało ukrwienie i ruchomość moich "drewnianych" rąk. Chwila przerwy, żeby nie zepsuć rehabilitacji zbytnią różnicą temperatur i przechodziłem na krioterapię. Z początku przepisaną tylko na łokcie, gdzie siedział największy ból. Z czasem dołożyłem jeszcze 2 minuty na bark, który od machania kulami zaczął mnie boleć. Tak więc na fizykoterapii z postojami schodziło około pół godziny.

Po dobrym przygotowaniu mięśni i stawów przechodziłem na masaż, gdzie poddawany różnego rodzaju uciskom, w których i ja musiałem napinać wszystkie mięśnie, trwałem około pół godziny. Czasami już dawałem za wygraną i nie mogłem więcej oporować. Aż ręce mi mdlały. Gosia zyskała sobie przydomek Inspektor Wycisk. 

Po masażu czekała na mnie platforma balansowa, której działanie z pewnością poprawiło moją koordynację. Bywało, że nie dopływałem do końca programu z powodu zmęczenia. Ale były też dni w których "zbijałem" niemalże 100% punktów na planszy. Z czasem coraz mniej podtrzymywałem się rękami, tylko asekurując się. To ćwiczenie jak najbardziej trafione w dziesiątkę. I wreszcie czynny odpoczynek przy krzyżaku. To ćwiczenie bardzo pozytywnie wpływało na elastyczność stopy. 

Zaczynając dzień na sali gimnastycznej, robiłem sobie półgodzinną serię jogi, która pozwalała przeżyć dalszą rehabilitację z wystarczającym zapasem energii. Skusiłem nawet kadrę Polaniki, która przyłączyła się do moich ćwiczeń. 

I minęłytrzy tygodnie jakby z bicza strzelił. Intensywne tygodnie.

Write a comment

Comments: 0