27. 05.
Dzień wypełniony po uszy wrażeniami. Plan zajęć rozpocząłem od sali gimnastycznej, gdzie po zestawie ćwiczeń siadłem jeszcze na rowerek. Ale akurat zbierany był skład chłopaków do przetransportowania szafek z pracowni plastycznej do nowego, większego i jaśniejszego lokum na końcu korytarza. Opróżnione z wnętrzności szafki okazały się na tyle lekkie, że można je było delikatnie przesunąć po podłodze, w niektórych momentach trzeba było delikatnie unieść szafki, ale w 4 osoby napierające na mebel okazało się to wykonalne nawet dla nas. Wróciłem jeszcze na salę gimnastyczną, gdzie pograliśmy chwilę w ping-ponga. I przyszła pora na jedzenie. Zebraliśmy się wszyscy na "stołówce” i aż musiałem zrobić nam zdjęcie, tak fajnie wyglądały wszystkie miejsca zajęte przy stołach. Po przerwie na posiłek, pełen artystycznej inwencji, udałem się do przydzielonej pracowni, gdzie pod okiem Ani "haftowałem" orła, o ile można nazwać haftowaniem bądź jakie snucie nitek. Z prawej strony wygląda w porządku, a z lewej trochę za bardzo poplątały mi się nici. Obszyłem kontury orła, "wyhaftowałem" mu nogi i kawałek piersi. Zostały skrzydła i brzuch, i na koniec szpony. A potem planuję zrobić czerwone tło, jak w polskim godle.
28. 05.
Znów wrażeń pełny kapelusz. Z rana porwany zostałem wraz z Bartkiem, Damianem i Grześkiem do robótek w ogródku, bowiem w miejscu posadzonych warzyw planowana jest w bliskim terminie totalna zmiana i zakładanie kanalizacji. Dlaczego akurat w tym miejscu ma przechodzić i czy nie wiadomo było o tym wcześniej?
Sadzonki dyń i ogórków Piotrek wykopał z kawałkiem ziemi i przenieśliśmy wszystko w koszykach i pudełkach na razie do drzwi wejściowych, a zapewne jutro zaplanujemy nowy warzywnik. Choć nie ukrywam, że te kopary podcięły mi skrzydła, bo wszystko tak pięknie zaczęło wschodzić. Jak u Tuwima:"Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie"...
Po fajnym początku dnia, nie wychodząc spod oka Piotrka, poszedłem wypalać znaczenie kartek w "Ewangelii". Wypaliłem z dołu połowę i z boku kawałek, ale o 12 zmorzyło mnie to kartkowanie. Wtedy wybiła przerwa na jedzenie. Dziś Asia ugościła nas pysznymi plackami a'la ziemniaczanymi, a jednak różniącymi się od tradycyjnych-jakie znam. Polane sosem sprawiły radość podniebieniom.
I na zakończenie dnia poszedłem na krótką sesję ćwiczeń do Pauliny i chwilę odprężenia przy ping-pongu.
Write a comment